forBET: Mecz o wszystko: Polska – Kolumbia!

Nie masz konta w forBET? Przeczytaj recenzje i zarejestruj się odbierając wspaniały Bonus powitalny!

„Co musi się stać, by Polska wyszła z grupy” – zdanie, którego nienawidzę od dziecka w ostatnich dniach znów zyskało na popularności. Wszystko dlatego, że nasza reprezentacja poległa z Senegalem 1:2, przez co dziś zmierzy się z Kolumbią w meczu o wszystko. Przegrany może już teraz wylecieć z turnieju. Czy nasi są w stanie dźwignąć się po wtorkowej porażce?

“Urodzony w latach 90 nie pamiętam zupełnie czasów, gdy polska piłka reprezentacyjna trzymała jakiś poziom. Pierwsza poważna impreza, podczas której byłem świadomym kibicem? Mundial 2002 w Korei i Japonii. Wspomnienia z tamtego turnieju są jednak straszne. Fatalnie zaśpiewany hymn przez Edytę Górniak, za szybcy dla nas Koreańczycy, hat-trick Pedro Paulety, żenująca gra Tomasza Hajty, który dziś uchodzi za futbolowego eksperta. Klasyczny układ: pierwszy mecz – mecz o wszystko – mecz o honor.

W 2006 roku w Niemczech było podobnie – znów w czapkę w spotkaniu otwarcia, drugi pojedynek o wszystko zawalony i wygrane ostatnie spotkanie w grupie o pietruszkę. Dwa gole Bartosza Bosackiego z Kostaryką przez 12 lat pozostawały ostatnimi naszymi trafienia na najważniejszej piłkarskiej imprezie świata. Do RPA i Brazylii nie pojechaliśmy. Na piłkarski czempionat wróciliśmy dopiero teraz w Rosji.

I gdy wydawało się, że mamy zupełnie inną drużynę niż za czasów Jerzego Engela i Pawła Janasa – wróciły stare demony. Powoływanie na siłę piłkarzy bez formy, kombinowanie składem, ustawieniem, aż w końcu porażka w meczu rozpoczynającym nasz udział na mundialu. Z Senegalem to nie wynik był najgorszy czy brak punktów. Dla mnie dużo trudniejszy do zrozumienia był styl, w jakim doznaliśmy przegranej. Zawiódł cały zespół. Rzadko się zdarza, by w danej drużynie nie funkcjonowało praktycznie nic. Ktoś tam próbuje podnosić, że Pazdan niby grał dobrze, że Rybus próbował szarpać. Dajcie spokój, nikt nie zasłużył na wyróżnienie. Odczuwało się wielki wstyd oglądając biało-czerwonych, którzy nie potrafili wymienić trzech celnych podań. Którzy konstruowali  próbowali konstruować akcje w prymitywny sposób. Zawodnicy zapowiadają, że to spotkanie jest już historią, odeszło w niepamięć. Pytanie tylko, czy tak łatwo można wyrzucić z głowy jeden z najgorszych swoich występów w ostatnich latach? Tym bardziej, że przydarzyło się to na turnieju, na który wielu z naszych piłkarzy czekało przez całą piłkarską karierę. I co – nagle w cztery dni kompletny reset i podchodzimy z czystą głową do starcia z Kolumbią? Moim zdaniem to niemożliwe.

Tym bardziej, że nasi reprezentanci (a także Kolumbijczycy) będą mieli świadomość wagi tego meczu. Obie ekipy przed startem mistrzostw były typowane do wyjścia z grupy H. A niespodziewanie obie przegrały swoje pierwsze spotkania w Rosji i to dzisiejsze jest dla nich jak o życie. Porażka może wyeliminować którąś z drużyn z mundialu. Wystarczy bowiem, że wcześniej Japonia zremisuje z Senegalem, dzięki czemu oba te zespoły będą miały po 4 pkt. Jeśli np. Kolumbia z nami wygra, to na jej konto trafią 3 „oczka”, a my pozostaniemy z zerowym stanem punktowym. I nie będziemy już w stanie rzutem na taśmę awansować do 1/8 finału. Taki scenariusz jest niestety całkiem realny.

Jedyna nadzieja, że nasi się dźwigną. W dodatku akurat do rywalizacji z Kolumbijczykami powinni być dobrze przygotowani. Przed mundialem zagrali bowiem aż trzy sparingi z ekipami latynoskimi: z Urugwajem, Meksykiem i Chile. Inna sprawa, że żadnego z nich nie wygrali. Jeśli dziś nie odniesiemy zwycięstwa, to może zachowamy jeszcze szanse na awans do fazy pucharowej, ale to cholerne zdanie: „Co musi się stać, by Polska wyszła z grupy” będzie do meczu z Japonią powtarzane jak mantra.

Jestem zdania, że na pojedynek z Senegalem nie byliśmy dostatecznie przygotowani. Senegalczycy niczym nas nie zaskoczyli: zagrali technicznie, a jednocześnie fizycznie. Byli od nas szybsi. Wygrywali wszystkie „drugie piłki”. Dlaczego? Do mistrzostw świata rozegraliśmy raptem jeden towarzyski mecz z zespołem z Czarnego Lądu. I to na dodatek w zimie, w marcu, który przegraliśmy. A co najważniejsze – naszym rywalem była Nigeria, która prezentuje inną piłkę niż Senegal. Można (a nawet trzeba) było poznać afrykański futbol lepiej, aniżeli to uczyniono.

Jakim składem i ustawieniem wyjdziemy na Kolumbię? Najpewniej 3-5-2, które spodobało się selekcjonerowi Adamowi Nawałce. Raczej z częściowo nowymi wykonawcami, jak np. Kownacki, Góralski, może Linetty, może Bereszyński. Czy to wystarczy? Może tak, a może wcale nie. Kolumbijczycy też są pod ścianą, aczkolwiek ich można tłumaczyć, że przegrali z Japończykami dlatego, że prawie całe spotkanie grali w „10”. A mimo to wyrównali, tylko zabrakło im sił, by utrzymać remis. Nie wypadli najlepiej, dlatego dziś będą chcieli za wszelką cenę udowodnić, że nie wolno ich skreślać.

Przed mistrzostwami wielu ekspertów podkreślało, że Kolumbia jest najmocniejsza w naszej grupie. Być może z niej nie wyjdzie, być może awansuje z drugiego miejsca. Nie zmienia się jednak jedno – w dzisiejszym starciu będzie uchodzić za faworyta. Ma dużo większy potencjał niż biało-czerwoni. Na ostatnim mundialu doszła do ćwierćfinału. Zdarzyła jej się wpadka z Japonią, dlatego wieczorem zrobi wszystko, by nas ograć. Z resztą kurs na to spotkanie w forBET wygląda następująco: 3.30 – Polska, 3.35 – remis, 2.35 – Kolumbia. Idealnie oddaje to nastroje panujące przed tym meczem. Każdy wynik jest możliwy, ale najbardziej triumf Kolumbijczyków. Początek rywalizacji o godzinie 20:00.”

Nie masz konta w forBET? Przeczytaj recenzje i zarejestruj się odbierając wspaniały Bonus powitalny!